Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość gry 5 kwietnia 2023, 17:02

To miała być innowacyjna gra, w praktyce nie zadziałała; wiemy dlaczego

Meet Your Maker od twórców Dead by Daylight ma w większości pozytywne recenzje, ale również swoje problemy. Gracze narzekają na podstawowe założenia gry.

Źródło fot. Behaviour Interactive.
i

Choć recenzje na Steamie są w większości pozytywne (79% z ponad 500), wydaną wczoraj grę Meet Your Maker trapi sporo problemów. Nie chodzi jednak ani o jej jakość, ani o technikalia. Część graczy narzeka na podstawowe założenia gry.

Meet Your Maker – dwa główne problemy graczy

  • Tzw. „pętla rozgrywki” wygląda dobrze tylko „na papierze”. W praktyce sprawdza się średnio.

Nagradzane jest wyłącznie zabijanie – nie można „speedrunować”, oceniać map, nic z tych rzeczy. Gracze są zmuszani do tworzenia poziomów na opak – nie takich, które gwarantowałyby zabawę, tylko najeżonych pułapkami, mającymi uśmiercać innych graczy w najgłupszy możliwy sposób – Nuion.

  • Szwankuje sposób, w jaki wykreowane mapy są dopuszczane do udostępnienia innym graczom.

To dziwne, że twórca nie musi przejść własnej mapy, aby ją udostępnić. W grze można korzystać z haka z liną, lecz mapę trzeba opracować tak, żeby pokonać mógł ją robot [który ma mocno ograniczone ruchy względem gracza, w zasadzie potrafi tylko chodzić – dop. red.], co dodatkowo ogranicza kreatywność. Trudność poszczególnych map zależy więc od wrogów i pułapek, przez co zwykle są one nudne – Pudgypants.

Tego typu wypowiedzi jest znacznie więcej. W zasadzie cała krytyka graczy sprowadza się właśnie do tych elementów.

Dlaczego te problemy rujnują grę?

Przesadnie duża liczba wrogów i pułapek ma o tyle duże znaczenie w Meet Your Maker, że rozgrywka sprowadza się do napadania na bazy innych graczy.

  • Im są one trudniejsze do przejścia, tym mniejsza szansa, że uda nam się zrealizować cel.
  • Nasza śmierć oznacza z kolei benefity dla twórcy danej mapy.

Warto tutaj dodać, iż w Meet Your Maker obowiązuje zasada „jedno trafienie = śmierć”.

  • Oznacza to, że choć wystarczy jeden strzał, by powalić każdego wroga, my także giniemy po jednym ciosie.
  • Co za tym idzie, niemożliwe do przejścia, naszpikowane pułapkami i wrogami mapy są bardzo frustrujące.

Co niektórzy gracze radzą, żeby w przypadku trafienia do takiej bazy po prostu zrezygnować i poszukać innej mapy. Pojawia się jednak pytanie, ile razy musielibyśmy powtarzać tę procedurę, aby znaleźć sensownie zaprojektowany poziom?

Dodatkowym utrudnieniem jest ograniczona ilość amunicji. Początkujący gracze ruszają z zaledwie dwoma pociskami. Kolejne mogą wypaść z wrogów, lecz nawet jeśli któregoś pokonamy, zbliżenie się do jego ciała jest bardzo trudne ze względu na gromadę pozostałych otaczających go przeciwników.

Hubert Śledziewski

Hubert Śledziewski

Zawodowo pisze od 2016 roku. Z GRYOnline.pl związał się pięć lat później – choć zna serwis, odkąd ma dostęp do Internetu – by połączyć zamiłowanie do słowa i gier. Zajmuje się głównie newsami i publicystyką. Z wykształcenia socjolog, z pasji gracz. Przygodę z gamingiem rozpoczął w wieku czterech lat – od Pegasusa. Obecnie preferuje PC i wymagające RPG-i, lecz nie stroni ani od konsol, ani od innych gatunków. Kiedy nie gra i nie pisze, najchętniej czyta, ogląda seriale (rzadziej filmy) i mecze Premier League, słucha ciężkiej muzyki, a także spaceruje z psem. Niemal bezkrytycznie kocha twórczość Stephena Kinga. Nie porzuca planów pójścia w jego ślady. Pierwsze „dokonania literackie” trzyma jednak zamknięte głęboko w szufladzie.

więcej